Geoblog.pl    kolumbia2011    Podróże    Kolumbia 2011    Bogota. Poznajemy bliżej miasto.
Zwiń mapę
2011
15
cze

Bogota. Poznajemy bliżej miasto.

 
Kolumbia
Kolumbia, Bogotá
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9969 km
 
Noc trwała dłuugo. Obudziłem się, co rzadkie przed piątą pomimo, że poszedłem spać nie pamiętam dokładnie, ale tak koło północy. W patio do późnego wieczora trwała coś jakby impreza. W roli głównej jeden Anglik, który trzy lata podróżuję po świecie skupił wokół siebie wianuszek fanek. Głębokość relacji poraża. W Indiach wszystko jest tanie, a safari na wielbłądzie w Radżastanie kosztuje 15 dolarów za dzień. Really ??? itd. Przebić Angola próbuje czarnoskóry amerykanin opowieścią o Czech Republik i życiu klubowym Pragi, ale chyba mu się nie udaje. Za Anglikiem ciągną się zdecydowanie bardziej powłóczyste spojrzenia. Ja tym czasem wgrywam relacje znad Atlantyku i raczę się rodzajem kolumbijskiej herbaty, która okazuje się rano napojem z cana czyli trzciny cukrowej, jak herbata- słodka, bardzo smaczna. Myślałem, ze padnę, zasnę i będę spał snem sprawiedliwego. Tymczasem ranek nie móże nadejść. Wiercimy się na swoich trzy-piętrowych łóżkach, każdy w swoim rytmie. Rozstrojenie czasowe daje o sobie znać. Za 15 szósta wychodzę do łazienki w celu toalety porannej, a gdy kończę Mati już obudzony próbuje znaleźć kompana do rozmowy. Pierwsze widok z rana nie są zbyt obiecujące niskie chmury i rodzaj mżawki, Ale tak koło 7.30 wychodzi słońce. Po kolejnych piętnastu minutach wychodzimy na miasto, dość senne jeszcze o tej porze. Wrażenie robi podjazd, którym wczoraj wieczorem zjeżdżaliśmy z naszym taksówkarzem. Jakieś 30 stopni albo i wiecej. Schodzimy w dół. Śniadaniarnia z LP jeszcze nie otwarta, zbliżamy się w stronę Plaza Bolivar i w którejś z przecznicy trafiamy na autentyczny lokalik śniadaniowy. Szyldy polecają Jaja w każdej postaci, tee każdego rodzaju itp. Decydujemy sie na jajecznicę. 3 razy solo , zwykłą i 2 razy z pomidorami, która okazuje się jajecznicą z cebulą, bo pomidorów jednak zabrakło, ale naprawdę bardzo dobrą. Do tego bułeczki. I gorąca czekolada. Rachunek - la cuenta za 5 osób wynosi 22.500 COP. Trudno na razie przestawić się nam na tutejsze ceny. Będziemy mądrzejsi po wizycie w kantorze. Do siesty udaje się nam oglądnąć plaza Bolivar z pomnikiem słynnego oswobodziciela, bohatera chyba całej Ameryki Łacińskiej. Zwiedzamy Museo de Oro (Muzeum Złota). Wejście 3000 COP, w niedzielę bezpłatnie. Zdecydowanie warto!!! To obowiązkowy punkt podczas wizyty w Bogocie. Muzeum jest nowoczesne, ciekawie urządzone przezentuje kapitalną kolekcję złotych wyrobów z czasów prekolumbijskich. Oprócz gablot z prawdziwymi cudeńkami, z których każde warta pewnie więcej niż nowiutkie Porsche, także pokaz multimedialny ze złotymi ozdobami i światłem w roli głównej. Wg wielu to najbardziej wąjątkowa kolekcja tego rodzaju na świecie. W muzeum spotykamy pierwszą rodaczkę. La Candelaria - stara Bogota, gdzie mieszkamy robi sympatyczne wrażenie. Sporo starych, kolorowych budynków większość parterowa lub conajwyżej piętrowa nadaje tej dzielnicy ludzki wymiar. Spore różnice wysokości. Z tutejszych zwyczajów wyłapujemy duże zapotrzeebowanie na ulicznych obdzwaniaczy. Można podejść i zadzwonić z komórki na dowolny numer taryfa do wszystkich sieci to 200 COP przy promocji za 150 tworzy się kolejka chętnych. Miroprzedsiębiorca najczęściej dysponuje 3 lub 4 telefonami na łańcuchu klient podchodzi i płaci wg czasu rozmowy. Klienci drepczą w kółko w promoieniu 1 m - przeciętna długość łańcuch. Interes się kręci. Próbujemy świeżych owoców sprzedawanych na ulicy. Numerem 1 okazują się pyszne ananasy przebijając nawet mango. Doskonałe są też soki ze świeżych owoców cena w zależności od pojemności kubka od 1300 do 2500 COP.
"Rozkminiamy" tutejsze bankomaty z ciekawą opcją dotacji na cel charytatywny. Dziwnym trafem jak próbuję dotację ominąć to z wypłaty nici , a jak w końcu przeznaczam 1000 COP na szczytny cel do dostaję potrzebną kwotę. W kantorach (CAMBIO) nie wywieszają nigdzie kursów trzeba się dopytywać i ew. targować. Omijamu banki, bo tam biurokracja jest straszna, a obsługa poooowoooooolna. Nawet w kantorac jesteśmy drobiazgowo spisywani z paszportów, wypytywani o miejsce pobytu itp. Całość wieńczu podpis podwójny. Oprócz podpisu ot długopisem, obowiązkowo odcisk palca. Zdawałem takowy już dwukrotnie od wczoraj. Może się to wydawać zacofane, ale to przeciez dokument iście biometryczy. Wracając do wymiany waluty najkorzystniej zapłacono nam na razie 1810 COP za dolara, ale dawano też jedynie 1700. Czyli wynika że 1 zł to jakieś 650 COP. Przed siestą mamawiam resztę jeszcze na Museo Botero. Ta wizyta okazuję się strzałem w dziesiątkę. Botero to niezwykłe oryginalny artysta. Muzeum prezentuje jego najbardzej znane prace m.in Monalisę, czy potret Prezydenta. Wszystkie postaci karykaturalnie jakby napompowane, ale dodaje im to jakiegoś takiego sympatycznego i prostolinijnego wyrazu. Są też kapitalne rzeźby w identycznym stylu i niespodzianka... imponująca kolekcja impresjonistów, kubistów jakiej nie powstydziłoby się żedne szanowane muzeum w Europie to efekt szerokich kontaktów i przyjaźni Botero w środowisku europejskiej bohemy. Jest kilka prac Picasso, Max Ernst, Degas, Toulouse Lautrec, Renoire, Chagall i wiele wiele innych. Wielka pozytywna niespodzianka tymbardziej, że zgodnie z wyrażnym życzeniem Botero kolekcja jest udostępniana zwiedzającym bezpłatnie!!!

Po krótkiej sjeście drugie wyjście na miasto. Trzeba robić przerwy głównie ze względu na Matiego, który nie jest przyzwyczajony żeby cały dzień włóczyć się po mieście. Ale godzinka wystarcza do regeneracji. Zużka sprawdza swoje wyniki gimnazjalne. Komentarza ne ten temat nie będzie :)... Idziemy w kierunku północnym poznając nowe zakątki dzielnicy La Candelaria. Intensywnie poszukujemy fryzjera w wersji nie ważne La Barberia albo La Peluqeria. Początki nie są obiecujące, bo nigdzie nie widać lokali z charakterystycznymi fotelami ze skóropodobnymi obiciami. Aż tu Zużka wyciąga swoją długą szyje i woła tu jest jakiś dziwny fryzjer. Wchodzimy od pierwszej chwili widać że lokal jest dziwny.... i ze to jest to! Dziewczyny prowadzą taki oryginalny konglomerat artystyczny jest butik w ciuchami własnego pomysłu, jest kawiarenka i jest fryzjer. No i głośna muzyka. Dziewczyna z nożyczkami podryguje nieśpiesznie, ale widać że lubi eksperymenty. Na początek wypełniam mało fachową, za to piękną artystyczną ankietę kienta. Za rok wyjdzie że Polacy stanowią jakiś odsetek kientów tego zakładu. Wreszcie koleś przede mną kończy. Na takiego kucyka jak on widoków nie ma, za to zamawiam fantazyjne zygzaki. Pozostawiam mistrzyni wolną rękę.
Reakcje są różne ale mnie się bardzo podoba. Dziewczyna tłumaczy że wybrała taki wariant, bo daje mozliwość artystycznego rysunku z cieniami. Wg, zapewnień autorki efekt jest jak.... muzyka. Zgadzam się bez żadnych obiekcji. Rachunek za strzyżenie z myciem + kawa od firmy 30.000 COP. Dodam że fotel miał obicie z krowiej skóry takiej z sierścią i łatami .... Mikołaj zapenia że dziewczyna z maseczce (tak, fryzjerka zakłada maseczkę na usta) strzyżąc tańczyła w rytm muzyki.
Po przedużającej się wizycie u fryzjera w końcu oczekiwana kolacja. A raczej obfity obiad. W Hospedaje obok. Nazwy nie pamiętam za to front wymalowany odważnie i kolorowo. W ogóle w Bogocie rzuca się w oczy duża ilość wysokiej klasy graffiti. Murale trzymają się dobrze w Kolumbii!!! Najedzeni (porcja fileta z kurczaka to tak naprawdę trzy filety) wracamy do hoteliku.
Jutro rano wylatujemy do Santa Marta. Bilety zakupiłem przeszło pół roku temu. Cena była sporo niższa niż za przejazd autobusem. Jak odnajdę dokładną cenę to kiedyś podam. Chcemy dotrzeć nad karaibskę plażę w Parku Narodowym Tayrona. Czeka nas spory szok klimatyczny Bogota jednak połołżona jest wysoko (ponad 2600 m npm) i klimat jest dosyć surowy. Wieczorami bywa chłodno. Przez najbliższe 3 tygodnie żadne chłody nam nie grożą. Jutro wstajemy przed siódmą.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Jagoda
Jagoda - 2011-06-16 08:58
A gdzie fota nowej fryzury ??? Uważaj na uszy !
 
kolumbia2011
kolumbia2011 - 2011-06-21 04:06
już się robi. :) uszy się ostały dzięki dokładnie wytyczonej strefie ochronnej.
 
 
kolumbia2011
Rio Magdalena - Wyprawa
Barbara Knapik, Wojciech Knapik, Mikołaj Knapik, Zuzanna Knapik, Mateusz Knapik
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 28 wpisów28 40 komentarzy40 131 zdjęć131 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróże
14.06.2011 - 30.07.2011