Dobiega końca trzeci dzień na Playa Blanca. Stołujemy sie nie tylko u Mama Ruth, która nie zawsze gotuje osobiście. Jej zmiennik preferuje kuchnie mocno słoną, która nie do końca nam odpowiada. Nie ma co przywiązywać się za bardzo do jednego miejsca, bo jedzenie takiej samej jajecznicy przez pięć dni to nie jest najlepszy pomysł. Coraz częsciej zdradzamy kochnię u Mama Ruth na rzecz innych tańszych i przede wszystkim trochę innych, Choć dzisiejszy obiad był całkiem-calkiem zwłaszcza sałatka z pomidorów i ryż z kokosem. Ale obiecaliśmy sobie, że jutro pójdziemy na drugi koniec plaży, gdzie jak odkryliśmy mają duży wybór ryb w b. dobrych cenach.
Dzisiaj też skonsumowalismy odkładany masaż. W końcu wynegocjowalismy dobre ceny za masaż kompletny (completo) trwa jakiś 50 minut i kosztuje 20 USD dolarów amerykańskich, co nie jest bez znaczenia, bo możemy oszczędzać peso kolumbijskie. Dziś było na wyspie sporo ludzi. Więcej niz zwykle . To dlatego że mają tu taki długi weekend kilka świąt do kupy i do tego jeszcze poniedzialek. Ale nawet ta zwiększona ilość turystów nie jest jakimś przegięciem. Ogólnie warunki do odpoczynku są wyśmienite. Całymi dniami moczymy sie w morzu. W użyciu są okularki i płetwy. Mieszkamy niemal wprost na plaży więc w każdej chwili, gdy tylko dopada nas ochota wskakujemy do morza. Nawet Zuzi parę razy wymknęlo sie ze jest bosko. Z Kolei Matti został maniakiem nurkowania w okularkach. Dziennie robi ok 1500 zanurzeń. Woda przy samym brzegu ma pewnie ok 30 stopniu, dalej jest nieco chłodniejsza. Mikołaj zaaksperymentował wczoraj nieco i posiedział przy pochmurnym niebie tak dwie godzinki bez smarowania się blockerem. Od razu się spiekł. Teraz musi bardziej uważać. Jutro ( w niedzielę) powinno być z nim już zupełnie przyzwoicie, ale dziś stanowczo odmówił masażu. Muzyka, która tak chwaliłem w pierwszy dzień okazała się być skuteczną przynętą. Wczoraj nie było u nas muzyki w ogóle. Dziś dwa razy prosiłem, alepóli co rodzina Mamy Ruth zasiadła w komplecie przed telewizorem i czwartą (sorry piątą) godzinę ciupią telenowele. Jak w ciągu godziny nie puszczą nam muzyki to idziemy wieczorem gdzieś indziej.
Rodzina Mamy Ruth, która okazała się maniakami telenowelowymi, zrobiła sobie w końcu przerwę ... i w końcu puścili muzykę. Nie wiem czy nawet nie przegięli z głośnością. Jest sobota wieczór. Dobry czas na relaks przy marenque.